Przycinanie

Czyli ogólne pytania związane z uprawą i hodowlą konopi.
Awatar użytkownika
Punky
super grower
super grower
Posty: 2753
Rejestracja: 18 gru 2010, 12:20
Lokalizacja: Holandia

Przycinanie

Post autor: Punky »

Strzyc czy nie strzyc, oto jest pytanie

Wśród hodowców konopi od dziesiątków lat trwa spór, gdzie wciąż nie widać rozstrzygnięcia. Czy usuwać kwitnącym krzewom duże liście (tzw. wachlarzowe – fan leaves) to kwestia rodząca mnóstwo „flejmów”. Jak właściwie jest z tym fenomenem? Pierw przedstawię argumenty „fryzjerów”, potem trochę z biologii roślin i na końcu własne zdanie co do tego problemu.

Nie łudzę się, by jakiś pojedynczy tekst mógł zakończyć spór ciągnący się chyba od początku uprawiania w ogóle. Nie byłbym zdziwiony, gdyby podobne rozbieżności opinii istniały pomiędzy sąsiadującymi plemionami wyrabiającymi setki lat haszysz w Afganistanie lub między dwiema świątyniami gdzieś w Nepalu.

Czemu odcinać?
Właśnie, czemu odcinać liście? Zaprezentuję, co twierdzą w świecie zwolenników. Roślina mająca mniej liści lepiej prosperuje, gdyż jest bardziej zwarta, zużywa mniej energii i zasobów na łodygi, które nie muszą być tak potężne, dźwigając mniejszą masę. Wielkie liście zużywają więcej energii, niż są w stanie dać organizmowi, są wymarzonym celem dla szkodników i chorób. Obcinka ma powodować, że roślinę szybciej oczyścimy z resztek nawozów przed żniwem (łatwiej i rychlej przepłukujemy). Co więcej, niższe i do tej pory przycienione kwiatuszki odsłonią się, zyskując na wadze i konsystencji. Masywne usuwanie liści zmniejsza ryzyko ataku pleśni, w gęstwinie panują idealne warunki do jej rozwoju i rozprzestrzeniania. Gałęzie, z których oderwiemy będą mieć więcej bogactwa dla rozwoju kwiatów.
Niektórzy idą aż tak daleko, że twierdzą, iż liście są praktycznie niepotrzebne i co tydzień-dwa usuwają wszelki nowo rozwinięte. Krzaczki tworzą nowe i tak w koło do żniw. Chlubią się skompresowanymi topami i utrzymują, że ta metoda niesie lepsze plony.

Trochę botaniki
Liście są przede wszystkim elektrowniami i fabrykami materiału do budowy roślinnego ciała. Jest tam największe stężenie chlorofilu, dzięki któremu wychwycone fotony świetlnej energii są wykorzystywane do cząsteczek ATP i w ciągu cyklu fizjologicznego do dalszej produkcji związków organicznych. Powstają cukry, skrobie, główny budulec. Liście zacieniają mniej, niż się na pierwszy rzut oka wydaje. Z największą wrażliwością dostrzegamy zieloną część spektrum widmowego światła. [Zielony chlorofil wyłapuje najlepiej światło czerwone, a także niebieskie (to dlatego fotosyntezie służą bardziej lampy HPS, również MH, świetlówki słabiej). Jest dla nas zielony, bo odbija zielone światło. – przyp. red.] Z tego powodu zdaje nam się, że pod liśćmi jest ciemniej, niż w rzeczywistości. Ich tkanka nie jest tak gruba, by nie przepuścić naprawdę wielkiej ilości promieni (85%).
Od spodu znajdują się pory (stomata), służące m.in. do wchłaniania z powietrza dwutlenku węgla, krytycznego budulca w procesie fotosyntezy. Jak również do wydychania, choćby nadmiaru chloru, który w skromnych dawkach jest potrzebny jako sygnał czy do niektórych fitohormonów, ale w większej koncentracji jest bardzo trujący. Ekshalacja służy także odprowadzaniu wody (pary wodnej), to zresztą dzieje się nie tylko poprzez pory ale i bezpośrednio powierzchnią. Zastępuje ją świeża woda z korzeni, transportująca również substancje odżywcze. Kolejna funkcja tego procesu to termoregulacja: w wyższej temperaturze większe parowanie chłodzi roślinę, gdy zimniej, pory są przymknięte.
Jeśli chodzi o zagadnienie niżej położonych kwiatostanów... trzeba mieć na uwadze, że właściwie nie mają więcej chlorofilu niż łodygi! Bezpośrednie światło niewiele im da, co do wzrostu [red.: ten właśnie argument jest u nas chyba podnoszony najchętniej; fakt jednak, że to m.in. pod wpływem naświetlenia, szczególnie z zakresu UV-A i UV-B tworzy się dodatkowa ilość żywicy, z drugiej strony, póki kwiat rośnie, nie na tym się skupiajmy]. Wyznawcom szkoły zalecającej obrywanie/obcinanie dużych liści chodzi więc bardziej o niedostatek światła na liściach przy niższych kwiatach, bowiem logicznie produkty metabolizmu kierowane są w najbliższe miejsce zapotrzebowania. Gdy dolne szczyty znajdują się w cieniu, usuwanie liści w zasadzie im jeszcze zabiera. O wiele efektywniej byłoby te gałązki, często powyciągane i rzadkie, jeszcze przed rozpoczęciem kwitnienia zlikwidować, ponieważ i tak wiele nie urodzą.
Last but not least, liście mogą być awaryjnym magazynem substancji odżywczych, a co więcej, niejakim „buforem” przy przenawożeniu. Jeżeli niechcący przytrujecie swój krzaczek, w mniej cennych częściach zbierze się nadmiar, spadną, ale reszta przeżyje. Przy niedoborach składniki odżywcze zostaną wycofane z liści, spadną, ale reszta przeżyje.

Zostawiać liście, czy usuwać?
Moje poglądy i doświadczenie są takie, że masowe zrywanie liści jest w najlepszym wypadku zbyteczne. Oprócz sytuacji wyjątkowych, jestem przeciw. Sztucznie „strzyżenie” listowia, którego konopia nie gubi samoistnie potrzebuje dobrych powodów; do części przesłanek ustosunkowałem się w poprzedniej partii... co jeszcze mógłbym dodać?
Mniej energii na rozwój łodyg oznacza, że i kwiatostany otrzymają słabsze podparcie, pod ich ciężarem prędzej się połamią. Może i strzyżone rośliny są bardziej zwarte, ale chyba dlatego, że mają mniej siły rosnąć. Liście wachlarzowe są dobrym miejscem do ataku bakterii, wirusów i grzybów, ale bez tego atak nastąpi na części wewnętrzne [tu akurat się nie zgodzimy – red.]. Lepszy wzrost dolnych gałęzi? Dość zależne od odmiany, jedne reagują na te zabiegi lepszym wzrostem, inne przeciwnie.
Usuwanie liści nie powinno być celem samym w sobie i należy je przeprowadzać wtedy, gdy ma rzeczywisty, a nie magiczny cel. Pozbywajmy się tych, które chorują. Tych, które już pożółkły i bardziej zacieniają, niż cokolwiek produkują – tu można pospieszyć roślinkę i tak je zrzucającą. Wtedy, gdy zbliżamy się do finalnej fazy rozwoju i boimy się pleśni ze względu na wilgotność lub naturalną podatność danej odmiany, odcinamy, od zewnątrz do wewnątrz.
Co zatem zalecam? Trzymajcie liście na miejscu, póki nie macie uzasadnionej pewności, że roślinie nie wadzą.


Przystrzyganie roślin - ciąg dalszy

Przycinanie jest ingerencją w potencjał wzrostu rośliny polegającą na przycięciu końcówek gałęzi sekatorem, bądź innym ostrym narzędziem. Zwykle robi się to w celu uzyskania większej ilości gałęzi, bądź zmniejszenia końcowego wzrostu rośliny, w sytuacji, gdy mogliby ją zobaczyć niechciani ciekawscy. Jeżeli sadzimy w ogródku, na balkonie, czy w szklarni, prawdopodobnie będziemy musieli uciec się do niewielkiego zabiegu tego rodzaju.

Dla wieli ludzi przycinanie jest po prostu sposobem na uzyskanie większej ilości gałęzi, a co za tym idzie – większych zbiorów. W istocie – dobrze przeprowadzone strzyżonko – przeprowadzone we właściwym czasie i na właściwej roślinie – może dać takie rezultaty, ale nie gwarantuje ich. Jakkolwiek profesjonalne by nie było, przycinanie jest dla rośliny zawsze czymś nienaturalnym. Wzrost każdej rośliny warunkowany jest przez zewnętrzne czynniki, kształtujące całą jej strukturę (ugałęzienie, wzrost, etc.). Zanim więc rzucicie się na swoje maleństwa z sekatorem, zastanówcie się, czy nadają się do tego. Roślina powinna być dobrze ukorzeniona, zdrowa i posadzona już w docelowym miejscu.

Po przycięciu głównej gałęzi („pnia“) rośliny pionowy wzrost ulega zahamowaniu i rosnąć zaczynają boczne gałęzie. Po upływie trzech do pięciu dni w miejscu cięcia zaczną wyrastać dwie nowe gałązki, początkowo będą one nieco słabsze, ale po pewnym czasie uzyskają już normalną żywotność.

Czy zawsze opłaca się przycinać?
Oto przykład – jeżeli roślina jest posadzona w miejscu bardziej zacienionym, zwykle na początku rośnie głównie pionowo w górę. Dopiero gdy osiągnie pewną wysokość i jej szczyt zostanie bardziej wyeksponowany na działanie światła słonecznego (lub sztucznego), wtedy roślina zaczyna wykorzystywać swój potencjał i rozgałęziać się tak, by topy wszystkich gałęzi znalazły się możliwie najbliżej źródła światła. W tym wypadku wczesne przycięcie stanowłoby dla rośliny wyrok ograniczający jej rozwój z powodu ograniczonego tempa pionowego wzrostu. Przykład ten pokazuje, że jeżeli sadzimy na dworze i chcemy osiągnąć pełen potencjał krzaczków, powinniśmy nie przeszkadzać im rosnąć i pozwolić im rozwijać się naturalnie, bez naszej interwencji.

Obrazek

Każda odmiana każdej rośliny ma swoją własną, wyjątkową budowę wynikającą z jej właściwości oraz czynników środowiska, w którym kształtowała się jej specyfika. Roślina jest w istocie dość prostym organizmem przestrzegającym konkrentych zasad, które warunkują jej przetrwanie i rozmnożenie. Dlatego nawet po drastycznej operacji przycięcia będzie ona próbowała wziąż rosnąć i formować się tak, by usyskać jak najwięcej światła. Przy dobrych warunkach i częstym przycinaniu możemy co prawda uzyskać piękne, mocno rozgałęzione krzaki, ale gdy przyjdzie jesień roślina wyda mizerne, chudziutkie topy z powody zbyt małej ilości światła, z kolei, gdy światła będzie sporo roślina będzie miała wielki problem z udźwignięciem masy swoich kwiatów i zanim nadejdą zbiory zacznie obumierać z powodu kiepskiego dostępu powietrza. Jeżeli zaś pozwolimy roślinie rosnąć swobodnie zagwarantujemy jej osiągnięcie pełni jej potencjalu.

Roślina rośnie w taki sposób, by być dobrze przygotowaną na okres dojrzewania i kwitnienia. Sama wie co jest dla niej najlepsze, pomijając już fakt, że rośliny nieprzycinane wyglądają lepiej i łatwiej się nimi zajmować. Sądząc po doświadczeniu moim i innych hodowców – ostatecznie także zbiory są lepsze.

Jeżeli już jednak zdecydujemy się na przycinanie – jak to zrobić? Do najbardziej znanych technik będzie należało odcięcie całego „wianuszka“ małych liści wokół topu, oraz nowa metoda FIM. Ta metoda powstała przez przypadek, gdy jeden z hodowców omyłkowo nie przyciął całego topu – usunął jedynie około 80% szczytowych liści. Piąta część tych listków została więc na swoim miejscu. Po jednym takim przycięciu roślina wypuszcze od czterech do ośmiu (!) nowych topów, a wzrost zahamowany jest na okres od czterech dni do tygodnia. Polecałbym tą metodą do hodowli indoorowej, bądź szklarni, gdzie istotne jest formowanie roślin z powodu ich niezwykle dynamicznego wzrostu. Jak można się domyśleć, technika ta nie jest szczególnie trudna do opanowania.

Rośliny w szklarniach zwykle rozwijają swoje piętra w dużych odległościach od siebie. Dzieje się tak, ponieważ z powodu wysokiej wilgotności roślina „przeczuwa“ kiepską jesień, rozwija więc kolejne poziomy liści daleko od siebie, by uniknąć ich obumierania. To kolejny dowód na to, że roślina w „intuicyjny“ sposób stara się uniknąć przyszłych problemów z kwiatami. W takim przypadku spryskujemy gałązki rozpylaczem, a następnie powoli układamy tak, by końcówki gałęzi zwisały w dół. Dzień lub dwa później gałązka dalej rośnie, ale w kierunku wyznaczonym przez nasze „złamanie“. W ten sposób możemy łatwo kontrolować wysokość rośliny aż do jesieni.

Źródło: Spliff
niepasteryzowany
pierwsze topki
pierwsze topki
Posty: 242
Rejestracja: 07 mar 2011, 19:11

Re: Przycinanie

Post autor: niepasteryzowany »

hmm w 6 tyg rosniecia rosliny powinno sie przycinac koncowki... w ktorym miejscu i jakie sa konsekwencje gdy zle przytne...;)
Awatar użytkownika
Punky
super grower
super grower
Posty: 2753
Rejestracja: 18 gru 2010, 12:20
Lokalizacja: Holandia

Re: Przycinanie

Post autor: Punky »

https://www.growenter.com/viewtopic.php?f=44&t=234
Nie wiem co się stanie. Moja się złamała sam jestem ciekawy jakie będą skutki.
niepasteryzowany
pierwsze topki
pierwsze topki
Posty: 242
Rejestracja: 07 mar 2011, 19:11

Re: Przycinanie

Post autor: niepasteryzowany »

dzieki dzieki a to jak sie zlamala to nie wiem czy cos z tego bedzie;) ale badz optymista;) ja bym sie chyba rozplakal...:(
Awatar użytkownika
Punky
super grower
super grower
Posty: 2753
Rejestracja: 18 gru 2010, 12:20
Lokalizacja: Holandia

Re: Przycinanie

Post autor: Punky »

Nic się jej nie stanie, i tak była dopiero co położona, więc nowe szczyty powinny pójść.
ODPOWIEDZ