Opowieść z innego forum
: 31 maja 2011, 18:23
Na innym forum znalazłem ciekawą a zarazem szokującą opowieść, przeczytajcie warto.
Napisał ją użytkownik "czuBEk" cytuje:
"Dzisiaj rano o godzinie 6:00 rozległo się pukanie do drzwi wejściowych mojego domu. Mama wstała otworzyła a tu nagle podchodzi do mnie jeden z policjantów i każe mi się ubierać i mówi że pojadę z nimi. Nie wiele myśląc nie podnosiłem się z łóżka i grzecznie spytałem " W jakiej sprawie?" na co ten sam policjant złapał mnie za rękę i wyciągną z łóżka mówiąc " Przekonasz się jebany dilerze". Oczy wyszły mi z orbit jak usłyszałem ten tekst. Wstałem ubrałem się i... Wpadło nie wiadomo skąd trzech policjantów z psem i nakazem rewizji. Zaczełem się z nimi kłócić że coś im się pomyliło ale usłyszałem kolejne hasło " Pójdziesz pierdzieć na długie lata". Nie rozumiałem o co im chodzi dokładnie ale wiadomo że z nimi niema co dyskutować jeszcze w dodatku jak mają nakaz. Przeszukali cały dom i znaleźli tylko kilka woreczków strunowych i jakieś lufki (Które były opalone) mojego brata. Przeszukując mieszkanie dostałem kilka nie przyjemnych słów. Zburzeni że nie znaleźli nic w domu zapytali o klucz do piwnicy. Oczywiście moja mama dała im . Zabrali mnie ze sobą do piwnicy w której także nic nie znaleźli. Gdy okazało się że nigdzie nic niema jeden z policjantów zaczą mną szarpać i uderzył mnie w żebra mówiąc " Mów skurwysynu gdzie to masz. Nic nie ukryjesz. Wszystko znajdziemy". Ja jestem tak że z nimi mam dużo do czynienia więc miałem wszystko w nosie bo wiedziałem że nic mi nie mogą zrobić. Nic się nie dowiedzieli bo im nic nie mówiłem. Mało tego że przeszukali wszystkie pomieszczenia w domu a także i prywatną piwnice to przeszukali jeszcze korytarze. I ten w piwnicy i klatkę schodową Co i tak im nie przyniosło żadnego skutku. Około godziny 7:30 skuli mnie jak bandytę i zabrali na komendę gdzie mnie przesłuchiwali do godziny 13:00. Dostałem kilka kopów i kilka liści a oni jak stali w kropce tak w niej zostali. Dowiedziałem się tylko na komendzie że jestem oskarżony o posiadanie 170g marihuany, 100g amfetaminy i 100 porcji grzybów (wszystko jest około tych wartości). Jak mi o tym powiedzieli to ich wyśmiałem prosto w twarz. Po godzinie 12 przyszła jakaś policjantka z jakąś teczką i zapytała co i jak. Policjant wziął ją na zewnątrz i coś jej chyba na ściemniał. Przyszli we dwoje i pies powiedział że pójdę z nimi. Zaprowadzili mnie gdzieś do jakiegoś pomieszczenia pod ziemią.(Coś takiego jak piwnica). Policjant otworzył drzwi i powiedział " Wybierz sobie za co chcesz być karany". Po raz kolejny oczy wyszły mi z orbit jak zobaczyłem półki na których leżało do zajebania palonka a w dodatku te jego stwierdzenie. Powiedziałem że chyba sobie ze mnie kpią że czegoś tu dotknę i że pójdę siedzieć za free. Próbowali mi wcisnąć w rękę kilka worków ale im to nie wyszło. Znowu dostałem kilka kopów i liści którymi nic nie wskurali. Zdenerwowani zamknęli drzwi i wyprowadzili mnie na górę. ( Widziałem jak jeden pies wziął ze sobą jeden worek. poszliśmy ponownie do tego samego pokoju gdzie mnie przesłuchiwali i zaczęło się od początku. Po chwili ten sam policjant który wziął worek z tej piwnicy rzucił mi ten worek i powiedział "Łap". Nie złapałem. Zaczą na mnie bluzgać . Policjantka która przyszła wcześniej otworzyła teczkę i kazała mi się podpisać pod jakimiś nie rozstrzygniętymi sprawami. Po raz kolejny wybuchłem śmiechem. Jebany pies który chciał mi wcisnąć worek sam go wziął i zaczął z niego nabijać. W pokoju siedziałem ja, dwóch policjantów i policjantka. Gdy nabił lufkę powiedział "Jak Ty nie chcesz to sami spalimy" i zaczą rozpalać. Wyobraźcie sobie to jak siedzicie w pokoju na komisariacie a policjanci którzy chcą Ci coś przybić zaczynają jarać. Wkurwiłem się na max i zaczełem im wrzucać. Powiedziałem że nie mają na mnie nic i że jestem wolny więc idę. Zatrzymali mnie przy drzwiach. Nic im nie podpisałem mimo że dalej nakłaniali. Około 13 powiedziali że jeszcze pojedziemy w jedno miejsce. Wsadzili mnie do samochodu i wywieźli pod pobliski las.Gdy tam dojechaliśmy wyrzucili mnie z samochodu, przekopali i zostawili. Przyszedłem do domu i porozmawiałem z mamą której kolega jest komendantem tej właśnie komendy.(Chodziła z nim kiedyś do klasy). Powiedziałem mamie że niech ten jej kolega zbierze te papiery które pisali oczywiście z nakazem przeszukania. Powiedział jej że zobaczy co i jak i za moment do niej zadzwoni. Po 10 minutach rozległ się telefon w którym moja mama usłyszała " Przykro mi. Takie papiery nie istnieją". Mama się zdenerwowała a ja nie dziwiąc się powiedziałem że niech sobie już da spokój. Tak pracuje jebana policja. Opisałem ten przykład dla przestrogi dla innych. Domyślam się skąd mogli mieć takie FAŁSZYWE informacje ale to już mniejsza o to. Zastanawiam się tylko czy nie pójść do prokuratury i tam poszukać prokuratora który wypisał nakaz. Co Wy o tym sądzicie?"
Napisał ją użytkownik "czuBEk" cytuje:
"Dzisiaj rano o godzinie 6:00 rozległo się pukanie do drzwi wejściowych mojego domu. Mama wstała otworzyła a tu nagle podchodzi do mnie jeden z policjantów i każe mi się ubierać i mówi że pojadę z nimi. Nie wiele myśląc nie podnosiłem się z łóżka i grzecznie spytałem " W jakiej sprawie?" na co ten sam policjant złapał mnie za rękę i wyciągną z łóżka mówiąc " Przekonasz się jebany dilerze". Oczy wyszły mi z orbit jak usłyszałem ten tekst. Wstałem ubrałem się i... Wpadło nie wiadomo skąd trzech policjantów z psem i nakazem rewizji. Zaczełem się z nimi kłócić że coś im się pomyliło ale usłyszałem kolejne hasło " Pójdziesz pierdzieć na długie lata". Nie rozumiałem o co im chodzi dokładnie ale wiadomo że z nimi niema co dyskutować jeszcze w dodatku jak mają nakaz. Przeszukali cały dom i znaleźli tylko kilka woreczków strunowych i jakieś lufki (Które były opalone) mojego brata. Przeszukując mieszkanie dostałem kilka nie przyjemnych słów. Zburzeni że nie znaleźli nic w domu zapytali o klucz do piwnicy. Oczywiście moja mama dała im . Zabrali mnie ze sobą do piwnicy w której także nic nie znaleźli. Gdy okazało się że nigdzie nic niema jeden z policjantów zaczą mną szarpać i uderzył mnie w żebra mówiąc " Mów skurwysynu gdzie to masz. Nic nie ukryjesz. Wszystko znajdziemy". Ja jestem tak że z nimi mam dużo do czynienia więc miałem wszystko w nosie bo wiedziałem że nic mi nie mogą zrobić. Nic się nie dowiedzieli bo im nic nie mówiłem. Mało tego że przeszukali wszystkie pomieszczenia w domu a także i prywatną piwnice to przeszukali jeszcze korytarze. I ten w piwnicy i klatkę schodową Co i tak im nie przyniosło żadnego skutku. Około godziny 7:30 skuli mnie jak bandytę i zabrali na komendę gdzie mnie przesłuchiwali do godziny 13:00. Dostałem kilka kopów i kilka liści a oni jak stali w kropce tak w niej zostali. Dowiedziałem się tylko na komendzie że jestem oskarżony o posiadanie 170g marihuany, 100g amfetaminy i 100 porcji grzybów (wszystko jest około tych wartości). Jak mi o tym powiedzieli to ich wyśmiałem prosto w twarz. Po godzinie 12 przyszła jakaś policjantka z jakąś teczką i zapytała co i jak. Policjant wziął ją na zewnątrz i coś jej chyba na ściemniał. Przyszli we dwoje i pies powiedział że pójdę z nimi. Zaprowadzili mnie gdzieś do jakiegoś pomieszczenia pod ziemią.(Coś takiego jak piwnica). Policjant otworzył drzwi i powiedział " Wybierz sobie za co chcesz być karany". Po raz kolejny oczy wyszły mi z orbit jak zobaczyłem półki na których leżało do zajebania palonka a w dodatku te jego stwierdzenie. Powiedziałem że chyba sobie ze mnie kpią że czegoś tu dotknę i że pójdę siedzieć za free. Próbowali mi wcisnąć w rękę kilka worków ale im to nie wyszło. Znowu dostałem kilka kopów i liści którymi nic nie wskurali. Zdenerwowani zamknęli drzwi i wyprowadzili mnie na górę. ( Widziałem jak jeden pies wziął ze sobą jeden worek. poszliśmy ponownie do tego samego pokoju gdzie mnie przesłuchiwali i zaczęło się od początku. Po chwili ten sam policjant który wziął worek z tej piwnicy rzucił mi ten worek i powiedział "Łap". Nie złapałem. Zaczą na mnie bluzgać . Policjantka która przyszła wcześniej otworzyła teczkę i kazała mi się podpisać pod jakimiś nie rozstrzygniętymi sprawami. Po raz kolejny wybuchłem śmiechem. Jebany pies który chciał mi wcisnąć worek sam go wziął i zaczął z niego nabijać. W pokoju siedziałem ja, dwóch policjantów i policjantka. Gdy nabił lufkę powiedział "Jak Ty nie chcesz to sami spalimy" i zaczą rozpalać. Wyobraźcie sobie to jak siedzicie w pokoju na komisariacie a policjanci którzy chcą Ci coś przybić zaczynają jarać. Wkurwiłem się na max i zaczełem im wrzucać. Powiedziałem że nie mają na mnie nic i że jestem wolny więc idę. Zatrzymali mnie przy drzwiach. Nic im nie podpisałem mimo że dalej nakłaniali. Około 13 powiedziali że jeszcze pojedziemy w jedno miejsce. Wsadzili mnie do samochodu i wywieźli pod pobliski las.Gdy tam dojechaliśmy wyrzucili mnie z samochodu, przekopali i zostawili. Przyszedłem do domu i porozmawiałem z mamą której kolega jest komendantem tej właśnie komendy.(Chodziła z nim kiedyś do klasy). Powiedziałem mamie że niech ten jej kolega zbierze te papiery które pisali oczywiście z nakazem przeszukania. Powiedział jej że zobaczy co i jak i za moment do niej zadzwoni. Po 10 minutach rozległ się telefon w którym moja mama usłyszała " Przykro mi. Takie papiery nie istnieją". Mama się zdenerwowała a ja nie dziwiąc się powiedziałem że niech sobie już da spokój. Tak pracuje jebana policja. Opisałem ten przykład dla przestrogi dla innych. Domyślam się skąd mogli mieć takie FAŁSZYWE informacje ale to już mniejsza o to. Zastanawiam się tylko czy nie pójść do prokuratury i tam poszukać prokuratora który wypisał nakaz. Co Wy o tym sądzicie?"